Błotniście i Damsko-Męsko

Każdy Prawdziwy i Odpowiedzialny Mężczyzna wie, że czasami, ale to tylko czasami należy coś posprzątać. Wszystko po to, by jego 2ga Połowa nie bulgotała zbytnio.
Jednak gdy już Głowa Domu weźmie się do roboty, wychodzą na jaw pewne niepodważalne prawdy na które niestety poradzić nic nie można… Otóż Samiec do sprzątania się nie nadaje.

Weźmy dla przykładu porządkowanie sprzętu ufaflanego sztolniowym błotem. Co z tego, że kombinezon udało się ładnie rozwiesić pod prysznicem i wyszorować bez uciaprania wszystkiego wokół śliską paciają, co z tego, że kask też odzyskał swój naturalny kolor bez chlapania na lewo i prawo, jeśli…
Jeśli na dnie worka czeka Mroczny Gumowiec Anarchista, buntownik który nie przyjmie do wiadomości, że to ja jestem w łazience Panem i Władcą i zaraz go szczotką wyszoruję!
Bydlę jedno gumowe czekało tylko na chwilę słabości, na odpowiedni moment, by zaznaczyć swoją – opona jej mać – gumowcową niezależność. Dziad zlewany obficie wodą na wysokości 1,5 postanowił ewakuować się z mego uścisku śmierci, wyślizgując się spomiędzy palców niczym łechtaczka trędowatej. Pozbawiony wszelakich krępujących więzów i chwytów, gumiak runął w dół ku zawartości prysznicowego brodzika, na którą głównie składały się popłuczyny po resztkach błota, mydliny i coś co odkaszlnąłem kilka chwil wcześniej.
JEB!

Bryzg błota ruszył ku łazience z szybkością spadającego Tupolewa, ochlapują mnie, ręczniki, ścianę, umywalkę, lustro, dywaniki…

Komentarz mógł być tylko jeden.

– Kurwa.

Kolejny raz życia udowodniło, że jeśli człek do czegoś się nie nadaje, to nie powinien się za to brać. Tylko jak uświadomić Najwspanialszą-Z-Żon, że od dziś to Ona będzie czyścić mężowe ciuszki z prabłota?

*****

Pies mnie nienawidzi.
Wchodzę do domu, pociągam nosem i czuję, że – jak to zwykli mawiać poeci – coś jebie padliną. Węszę w pokoju, węszę w sypialni, węszę w łazience spodziewając się dumnie dryfującego klocka w sedesie – nic. Kieruję swe kroki do kuchni. Psia miska. Niedojedzona mieszanina ryżu i gotowanej wątroby rozpoczyna nowe życie radośnie oznajmiając parszywą wonią swój cywilizacyjny rozkwit.
Obok miski stoi Merdaty. Patrzy w miskę zdziwiony, patrzy na mnie zdziwiony, na miskę, na mnie, jakby chciał powiedzieć:

– ej, no weź.

Biorę. Oglądam. Za krótko gotowałem wątrobę, zepsuła się przez noc. Pies jest innego zdania. Jego oczy mówią:

– Otóż – drogi właścicielu – winę za zaistniałą sytuację ponosi tylko i wyłącznie ryż, który kompletnie nie wiem z jakiego powodu jest dodawany do mięsa. Już starożytni udowodnili, że ziarenka ryżu mają destrukcyjne działanie na zawartość psiej miski, w związku z czym powinien do niej trafiać jedynie trup mięsny świeży, ostatecznie w wyjątkowych okolicznościach – zawartość puszki z kawiorem.

Wyrzucam zawartość miski, myją ją. Ładuję w nią do pełna suche żarcie dla psów i podaję Merdatemu. Ten zwiesza łeb nad zawartością michy, po czym podnosi wzrok. Spojrzenie jest jednoznaczne:

– no chyba ty!

Wychodzimy obaj z kuchni nie patrząc na siebie. Pies dziś zdecydowanie nie będzie szukać ze mną kontaktu.

*****

Nadeszły lepsze dni. Humor dopisuje, radość przepełnia trzewia moje, czasami aż chce się zrobić coś romantycznego!
Spacerujemy z Najwspanialszą-Z-Żon przez miasto. Wieczorowa pora, pustki na ulicach, objęci jak para napalonych nastolatków człapiemy od wystawy do wystawy. Wpada mi do głowy pomysł: a wezmę walnę jakiegoś komplementa! Niech ma!
Zwój mózgowy odpowiedzialny za stosunki damsko męskie bierze na siebie to zadanie, wypluwając po chwili mymi ustami mruczące wyznanie:
– Maleńka…
Tu Najwspanialsza-Z-Żon spodziewając się oczywiście czegoś miłego, zatrzepotała rzęsami uśmiechając się czule.
– Taaaaaaaaaak…?
– Masz dupę jak koszyk w Tesco, nic, tylko pakować mięcho!

Z serii wrzasków dobywających się z ust Najwspanialszej-Z-Żon wnioskuję, że nieco inaczej pojmujemy określenie “komplement”.

Możesz również polubić…

8 komentarzy

  1. e. pisze:

    Zajebiście się Ciebie czyta 🙂

  2. taaa, jak lechtaczka tredowatej – to jest porownanie! Klekajcie narody!

  3. Anonimowy pisze:

    Ja dawałam psu kaszę jęczmienną z mięsem. Jakoś nigdy nie miał mi tego za złe 🙂

  4. Łapka pisze:

    🙂 Dzięki, że w ogóle zareagowałeś. Szczerze mówiąc, nawet przez chwilę nie pomyślałam, że zniżysz się do poziomu łańcuszkowego. I jak najbardziej nie wymagam. Sama jestem aspołeczną, nieaktywną środowiskowo blogerką, piszącą bardziej dla siebie niż dla innych. Swoim wyróżnieniem przejęłam się niejako, aczkolwiek nie chciałabym powtórzyć już tego doświadczenia, bo dwa dni przemierzałam nieznane blogowe szlaki, aby uczciwie namierzyć i zasłużenie wytypować naprawdę ciekawie piszące i intrygujące osoby. I to jedyna dobra strona tego zjawiska, bo zagłębiłam się w nieznane obszary i nie żałuję. Jak zauważyłeś na Ciebie padło też. A że poziom Twoich tekstów nie zniechęca, ani nie odstręcza, to pozwolisz, że dołączę do grona podglądaczy.

  5. nisza_E pisze:

    Hmm… Że Ty trzydziestki z tą kobitką dożyłeś, to ja jestem w szoku, serio…

  6. 30lat pisze:

    To się nazywa miłość i akceptacja samych siebie 😉

  7. Anonimowy pisze:

    zaiste

  8. Niedzwiedzica pisze:

    Nawet o zepsutym psim jedzeniu umiesz napisac z "jajem"…
    a tak na marginesie to suchy chleb (namoczony na troche w wodzie, lub mleku) jest lepszym wypelniaczem niz ryz.

Skomentuj e. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *