Kręgosłup.

Południe, wtorek.
Najwspanialsza-Z-Żon po załatwieniu kilku spraw na mieście, wpada do domu ocenić postępy remontowe. Puszę się jak kwoka po zniesieniu największego jaja we wsi – wszak dziury już połatane, gładzie położone, wszystko ładnie schnie, nawet udało mi się w międzyczasie zamalować brązowe fleje które porobiliśmy na suficie podczas malowania ścian.
Tak, malowanie po piwie to zły pomysł.

Stoimy na środku pokoju, południowe słońce grzeje nam w plecy, podziwiamy pięknie wiszący nad stołem żyrandol. Tak, to moja robota, to ja, własnoręcznie rozkułem ściany, przedłużyłem instalację, założyłem puszki, gniazdka, przeszedłem sufitem przez druty zbrojeniowe i wszystko uruchomiłem. Ja! Człowiek, któremu jeszcze niedawno kielnia i próbnik były słowami równie obcymi, co ‘amarantowy’, ‘pistacjowy’, czy ‘sjena palona’.
I pomyśleć, że cały strach był w sumie bezpodstawny. Wystarczyło pierdolnąć na szybko trzy piwa – od razu przeszedł strach przed drabiną, wysokością i prądem.

Najwspanialsza-Z-Żon pod odstaniu i podziwianiu moich dzieł na tyle długo, na ile wypadało, udała się w stronę kanapy.

– Może zrobimy listę tego, co zabieramy na Woodstock?

I tak kiedyś mnie to czekało, niech będzie że teraz odwalimy etap zastanawiania się, czy lepiej zabrać kołderkę, czy materace, a może zabrać stolik? Tak, stolik. Na Woodstock, kurwa jego mać.
Rozwalam się na kapie palnikiem do góry, wyciągam się jak proboszcz na gosposi i biorę w łapę kanapową poduchę. Tak, poducha jest ok – jeśli podłożę sobie jeszcze jedną pod plecy, to będzie mi wygodniej. Moszczę się niczym kura na grzędzie, gdy nagle czuję na sobie wzrok Najwspanialszej-Z-Żon. Coś czuję, że będzie przesrane. Z miną niewiniątka zapytuję:

– taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak?
– myślałam, że to dla mnie bierzesz tę poduszkę.

Nie za bardzo wiem o co chodzi. Przecież poduszek jest dużo, Niewiasta moja spokojnie też może sobie jedną wziąć. A nawet dwie albo i trzy. Tymczasem z Jej ust płyną już wyrzuty:

– Myślałam, że o mnie dbasz i chcesz, żeby mi było wygodnie i myślałam, że dbasz o moje plecy!

Zanim zorientowałem się co robię, z ust moich pada:

– E tam, świń nie karmisz, z wiadrami pełnymi pomyj nie chodzisz, na chuj Ci plecy?

*****

Wtorek. Godzina 14:56.
Na obiad mam maślankę i drożdżówkę.

Możesz również polubić…

10 komentarzy

  1. 30lat pisze:

    Mówisz tak, bo nie masz Jej codziennie w domu 😛

  2. Anonimowy pisze:

    No… w dzisiejszych czasach o focha nie trudno;)

  3. Anonimowy pisze:

    Szanowna NzŻ.
    Na Twoim miejscu nie przepuściłbym takiego chamstwa. Niech sam sobie jedzie na ten cały Woodstock, bez stoliczka i kołderki. Daj temu burakowi tylko namiot i śpiwór, a resztę torby zapakuj wódą, żeby nie miał gdzie jedzonka włożyć.
    Niech cierpi gamoń jeden!

  4. Anonimowy pisze:

    Będzie jakaś możliwość spotkania i uściśnięcia ręki z naczelnym bojownikiem godności i honoru rodzaju męskiego podczas Woodstocku? 😉 Może jakieś prelekcje, spotkanie z czytelnikami 😉

  5. zacznę od sprostowania – komentarze pisze matka Aspika – Jaśka 😉
    no więc… (wiem, wiem…, nie zaczyna się zdania od więc 😉 )
    tak więc drogi qzynie – zastanów się mocno – co Ty byś powiedział/zrobił, gdyby NzŻ zamieszkała w innym domu?
    nie marudaj, tylko poduszkę weź, jakieś nici, kordonki czy to tam NzŻ w domu posiada do ozdabiania i na tej najlepsiejszej poduszce zacznij wyszywać przeprosiny i jakieś serduszko też wydziergaj 😉 może wtedy załapiesz się na jakieś mięsko na obiad 😉 jeśli nie to we wrześniu będzie kolejna edycja Żarłostacji – przybądź a jakoś Cię qzynka wraz z Opolską Blogosferą nakarmi 😉

  6. Heretyczka;] pisze:

    Zawsze możesz zamówić pizzę albo jakiegoś chińczyka ;p

  7. Anonimowy pisze:

    Nie lepiej Chinkę?…

  8. Anonimowy pisze:

    Albo i dwie…

  9. Anonimowy pisze:

    foch – fachowa obsluga ch…… 😉

Skomentuj Anonimowy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *