Srak by to optał

Ja rozumiem, że klątwa, ja rozumiem, że pech jakiś, ale nie rozumiem jednego: dlaczego większość zwierza która mi się ma zwyczaj przyplątywać do rąk, chce mieć skrzydła, dziób i całą resztę typowego dla ptaków osprzętu?

*****

Piątek rano. 6:55. Oglądając świat jednym prawie-otwartym okiem idę do pracy. Chodnik ciągnie się w nieskończoność jak wyrzygiwanie spaghetti przez słomkę. Dramat. Ale jest piątek, a to oznacza, że o godzinie 15 trzasnę drzwiami i nic nie będzie mnie niepokoić, nad niczym nie będę musiał się zastanawiać i żadna myśl plugawa mego spokoju nie zakłóci…

…kurwa. Staję. U moich stóp, na chodniku siedzi ptak. Wypierd jakiś taki. Ornitologiem to ja nie jestem, ale wygląda mi jakby przegrał z grawitacją i wbrew woli przypieprzył w zol. I skrzydło jakieś takie koślawe i krzywo odstaje. I patrzy toto ptaszysko na mnie.
I tak sobie stoimy. Ja gapię się na ptaka, ptak na mnie. Pamiętając przejścia z Kutafonem, staję okoniem – nie! Nie będę kolejnego zdechlaka z gleby zbierać, jest piątek, ja chcę mieć spokój i nie przejmować się tym, czy jakieś bydlę ćwierkate potrzebuje…

…5 minut później wchodzę do pracy. W prawicy identyfikator, w lewicy czule tulę ptaka budzącego zainteresowanie firmowych niewiast. Jakkolwiek to nie brzmi.
Wchodzę do biura, biorę karton. No i dupa. Mam ptaka.

Siedzi karakan po lewicy, z kartonu twarzą wystaje i gapi się na mnie z jakąś taką nienawiścią. Pięknie. To ja kutfa z narażeniem życia schyliłem się po niego ryzykując… nie wiem, wypadnięcie dysku, pęknięcie gaci, cokolwiek innego, a to bydlę siedzi teraz i gapi się na mnie takim wzrokiem, jakbym mu matkę kluskiem zabił. No ale co robić – podniosłem, to teraz jest moje. Trzeba dziadowi zorganizować jakąś pomoc. Pierwsze co – Krotom. Nie mam pojęcia czym się ten facet zajmuje w życiu, ale na podstawie 3 zdjęć rozpoznaje gatunek ptaka. Zajebiście, ja ledwie odróżniam bociana od nietoperza. I to tylko wtedy, jak jestem w jaskini. No, chyba, że są też bociany jaskiniowe.
Tak czy inaczej – bydlę o wzroku nienawistnym nazywa się muchołapka trumienna, czy jakoś tak. A, nie, muchołówka pogrzebowa. Albo żałobna. Coś z muchami i pogrzebem w każdym razie. I jest to pod ochroną. Pięknie. Ani zeżreć, ani utuczyć, kotom dać na paszę też nie wypada, bo chronione. A nóż widelec jest to ostatnia sztuka nienawistnookiego ptaka w okolicy i bez niego cały gatunek wymrze?
Nie miał facet problemu, wziął do ręki ptaka…

*****

Sobota. Merdaty jest z jednej strony wniebowzięty – bo ma nowego kolegę. Z 2giej strony Trumienniak wpadł na pomysł, żeby potraktować Medatego jako gałąź, więc podczas jednej z wędrówek po mieszkaniu radośnie wprowadza się po łapach psa, jego klacie i karku gdzieś w okolice podgardla. Ptak zadowolony, pies spanikowany, Najwspanialsza-Z-Żon ubawiona, a ja tylko czekam aż pomiot skrzydlaty z nadmiary wrażeń nasra mi na nowe panele. Dwa dni je kładłem, a dziobaty pewnie zaraz skasztani się na podłogę. I do tego srając będzie się na mnie gapił tym swoim nienawistnym wzrokiem.

Nie ogarniam ptaków. Człowiek chce być kulturalny, kanapką poczęstuje – on nie chce. Sałatkę pod dziób podsunie – też a fe. Dobra, poświęcę się – po jakieś glizdy zbożowe skoczę do zoologicznego – no to glizda także jest ble. I ani prosić, ani gadać, ani, że samolocik leci – dziób zamknięty na kłódkę. Tylko gapi się toto z tą swoją nienawiścią. I jeszcze bezczelnie toto z kartonu wylezie i człowiekowi na matrycy siądzie, mało tego, zaśnie i tą zaspaną, dziobatą twarzą rozprasza. Nosz kwoka jego mać!

Odstawiam skrzydlatego do kartonu, nie będzie sobie sypialni z laptopa robił.

*****

Sobota wieczór.
Wracamy ze stajni. Za jakieś 10 min powinna dojechać Najwspanialsza-Z-Żon. Zerkam do Skrzydlatego będąc ciekawym, czy coś zeżarł. 3 robale jak żyły – tak żyją. Za to Skrzydlaty nie żyje. No zepsuł się wziął bezczelnie. To ja kutfa w sobotę z wyra się zerwałem rano żeby żreć co miał, a on mi wziął i umarł.
Nie, nie będę już więcej zgarniał ptaków z ulicy. O!

Możesz również polubić…

14 komentarzy

  1. Anonimowy pisze:

    Drogi Panie Morderco!
    zupełnie przypadkiem mam na wychowaniu małego ptaka, co prawda innej marki, ale tez cielak. i on jeszcze żyje, od 2 tygodni! czyli można 😉
    tak na przyszłość, gdybyś sie znowu miał schylić- młode ptaszory jeszcze nie potrafią same jeść, głupie to takie i nie radzi sobie. trzeba dziada karmić jajkiem gotowanym, startym drobniutko i wymieszanym z odrobiną mąki kukurydzianej. do dzioba malutkie kęsy moczone w wodzie. jest szansa, ze przeżyje.
    ten na zdjęciu to młody osobnik, wiem bo mi mój domowy ornitolog powiedział.
    niech cię sumienie nie zagryzie, ale trochę dziabnąć może bo jednak trzeba było tego fachurę od identyfikacji zapytać jak toto karmić
    pozdrawia andzia

  2. kudlaty pisze:

    zmierz sobie temperaturę bo może ptaszysko ptasią grype miało>>>!!!:)
    czy aby nie kichał??;)

  3. tygrys pisze:

    strasznie nudne musi byc WoT skoro ptaszysko przy tym sobie spało 😛

  4. Anonimowy pisze:

    Pan jest ze śląska. wszystkie dzikie ptaszyska i nie tylko przygarnia miły pan z mikołowskiego pogotowia dla dzikich zwierząt (i wiem bo sprawdziłam- czy piątek, srątek czy niedziela Pan z pogotowia przygarnia zawsze i wszystko)

  5. Anonimowy pisze:

    Dobre serce masz człowiecze. Uczysz Jezusa życia, ratujesz ptactwo. Jednak pod twardą pokrywą prawdziwego samca kryje się wrażliwa na krzywdy ptasie (i nie tylko) dusza.
    Magdeusz

  6. 30lat pisze:

    Rozmawiałem z tym Panem, niestety nie do końca jest tak, że o każdej porze można tam podrzucić skrzydlatego.

  7. 30lat pisze:

    Pouczyłaś, pouczyłaś, może teraz czujesz się lepsza, gratuluję. Następnym razem sugeruję pierwej dopytać o całość czynności, które były wykonywane w związku z ptakiem, dopiero później kłapać dziobem w komentarzach.
    Mordercę znajdź sobie w rodzinie.

  8. Ane pisze:

    No starałeś się…..

  9. Anonimowy pisze:

    ech, ja tez kiedys ratowałam z pyska kota ptaka, napoiłam, zostawiłam jedzonko, ruszał się…ale potem go znalazłam jak przestał się ruszac….wiec teraz juz tylko wyrywam z pyska jak żywy 😉
    pozdr.
    K.

  10. Anonimowy pisze:

    też mi się zdarzyło ptawctwo ratować bo buntował się i najpierw chcial z gniazda spierdzielić a nauke latania zostawił na później. Mimo usilnej gimnastyki przez weekend i panów znawców z jakiegoś schroniska padł biedak bo za wysoko było. Nie zawsze się da odratować.
    Ale mój przynajmniej spojrzenie miał jakby bardziej przychylne 😉
    Akai

  11. Anonimowy pisze:

    to chyba Pana pan ratownik nie lubi, bo my raz w dzień święty a raz maja 1 wieźliśmy nasze znajdy. łotewa 🙂

  12. Anonimowy pisze:

    Się wkurzyłam…Andzia,mądrego to i przyjemnie poczytać, ale to się Ciebie nie tyczy…mieszkam w domku, często mam takie nieboraki, umierają – zazwyczaj, bo serduszko im siada i guzik ma karmienie do tego, zabija je stres. Większość ludzi nawet nie zatrzyma się przed takim stworzonkiem, więc nazywanie kogoś, kto ma dobre serce mordercą jest…hmm…(ograniczę się w słowach, ale mam nadzieję, że pomiędzy wierszami zrozumiesz co mam do powiedznia) złe. Może chciałaś dobrze, ale przypadkowo zakrztusiłaś się własnym autorytetem.

  13. krotom pisze:

    Można wiedzieć na podstawie jakich cech ów "domowy ornitolog" zwiekował tę muchołówkę ?
    Jak dla mnie stan piór wskazuje na ptaka dorosłego.

  14. krotom pisze:

    Jak to czym się zajmuję ?
    Zawodowo i hobbystycznie utylizuję sznurowadła – ot tak po prostu!

Skomentuj kudlaty Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *