Tablica.

Czasami bywa tak, że trzeba się wykazać jako Samiec Alfa. No bo wiadomo, wzrok sokoli, pierś wypięta, postawa dumna szybko się niewieście opatrzą, więc warto niekiedy wyskoczyć z czymś nowym. Szczególnie, gdy pojawia się nagła okazja wykazania się jako ten, któremu młotek niestraszny, a i z łomem w razie potrzeby pociągnie.

No i właśnie.

Przychodzi sobie Ajax i nęcąc swym kocim wzrokiem zaczyna czarować okręcając na palcach swe blond włosie. To może oznaczać jedno: czegoś chce. Pomyślmy: nakarmiona już jest, wyprzytulana także, nawet zdążyła wessać kawę. Wychodzi na to, że czeka mnie jakiś nowy quest.

– …bo wiesz – zaczyna – ja to bym potrzebowała tablicę korkową na ścianie. Tablica już jest i czeka na powieszenie, brakuje tylko mi kogoś, kto mógłby wziąć ją w swe silne, męskie dłonie i powiesić tak, bym miała do niej wygodny dostęp z biurka. Bo wiesz, dużo karteczek przy magisterce jest i trzeba je jakoś poukładać…

Nie do końca ogarniam o co chodzi z tym układaniem karteczek – ja tam swoimi sieję gdziekolwiek, czy to podłoga, czy ściana i też się jakoś w tym odnajduję. No ale – Niewiasta chce, to Samiec Alfa działa! Będzie miała tablicę na ścianie!

Tym oto sposobem, któregoś dnia chwytam młot, gwoździe, do kompletu waserwagę by wyglądać bardziej PRO i podchodzę do ściany.

– gdzie dokładnie ma toto wisieć?
– no tutaj tak na prawo, o, teraz na lewo bardziej i trochę w dół, o tak, teraz do góry bo zsunęła się z lewej, więc daj do prawej i do góry, żeby było tak, jak zanim przesunąłeś w dół i do prawe… nie, nie tak, tak jak było wcześniej było idealnie tylko trochę mocniej w lewo i ciut do dołu…

…po szesnastej korekcie położenia o czterdziestą część milimetra, zaczynam się zastanawiać, czy my tu wieszamy tablicę, czy może przeprowadzamy operację na otwartym mózgu.

– …no prawie idealnie, a teraz ciut w prawo i w dół i będzie ok.. jest!

Ha! Tablica dopasowana! Magicznym gwoździkiem oznaczam na ścianie gdzie wbić gwóźdź właściwy-konstrukcyjny, odstawiam tablicę i biorę w ręce młot. Od razu dostaję bonus +10 do męskości i +12 do “zagrożenie dla otoczenia”. Chwytam gwoździa, kilka puknięć – gwóźdź nie wchodzi krzywiąc się niemiłosiernie, więc biorę trochę grubszego gwoździora, kilka puknięć młotkiem no i proszę! Tak ładnie wbity gwóźdź, to jest naprawdę bardzo ładnie wbity gwóźdź! Nie pozostaje nic innego, jak powiesić tablicę! Chwytam listewkowo-korkowy twór, zaczepiam o ulokowany w ścianie element konstrukcyjny, puszczam – wisi! Nie spadło! Ściana się nie przewróciła. No teraz to już tylko czekać na lawinę zachwytów, komplementów, brawa, owacje na stojąco i jakieś odznaczenie!
Zza moich pleców dobiega mnie głos Ajaxa:

– …krzywo coś.

No ale jak i zaraz i niemożliwe, przecież linijką wyznaczyliśmy dokładnie środek tablicy w który został wkręcony gwoździk z oczkiem do powieszenia na gwoździu konstrukcyjnym, gwóźdź konstrukcyjny jest jeden, więc tablica sama powinna się wypoziomować! Robię krok w tył – faktycznie, coś jakby prawa strona leci trochę w dół.
Dobra, jeszcze raz: zaczep jest na środku, wisi na prostym gwoździu, ale prosto nie wisi. Mrużę ślepia wpatrując się w efekt wielogodzinnej pracy próbując rozgryźć, jakim sposobem u licha…a, wiem! Ten gwoździk z dziurką do wieszania – to on jest wszystkiemu winny! Bo oczko nie jest idealnie na środku gwoździka który jest wbity w środek tablicy, więc przesuwa się w lewo od środka więc prawa strona tablicy idzie w dół! Ha!
Chwytam buntownicze oczko i delikatnie przeginam je w prawo, by środek oczka i jego średnica biegnąc prostopadle do linii podłogi pokryły się z linią gwoździka do oczka. No, bingo! Wieszam tablicę.

– …dalej krzywo.

Hem. Tu następuje taka niezręczna cisza. Przykładam waserwagę – no fakt, krzywo, widać to nawet bez poziomicy. Dziwne, ściana prosta, gwoździk prosty, aaaaaaaaa… wiem!
Zdejmuję tablicę i znów modyfikuję oczko od gwoździka na środku tablicy. Pół milimetra w prawo bo okrąg oczka nie jest idealny, dwie dziesiąte milimetra do tyłu by uwzględnić deklinację magnetyczną, dorzucam pierwiastek-n-tego-stopnia-odległości-tablicy-do-najbliższego-morza milimetrów pochylenia gwoździa uwzględniając pływy morskie, a na koniec obracam całość gwoździka z oczkiem o osiem setnych stopnia by wykluczyć negatywny wpływ żyły wodnej przebiegającej w pobliżu. No teraz będzie ok! Wieszam!

– …dalej krzywo.

Zaraz zaraz. A co ja podstawiłem za “n” pierwiastkując? Może użyłem systemu imperialnego zamiast metrycznego? No nie wiem. Zrezygnowany siadam obok Ajaxa szukając pomysłu na krzywiącą się tablicę. Rozwiązanie problemu jest równie bolesne co i oczywiste.

– …wiesz – zwracam się do Niewiasty – być może krzywienie się tablicy ma związek z tym, że na jej prawej stronie mamy wbite całe stado pinesek które przeciążają całość na prawą stronę?

Tak, jestem idiotą.

Możesz również polubić…

4 komentarze

  1. Co Ja Plotę? pisze:

    Dobrze, że wpadłeś na to zanim poważnie zacząłeś rozważać burzenie ściany i stawianie jej na nowo 🙂

  2. BoTak pisze:

    Dobre! Ale nie ma co się martwić. To takie typowe dla informatyka, pomijać najprostsze rozwiązania a potem pukać się w czoło.

    Ale, że Niewiasta na to wcześniej nie wpadła…?

  3. Anonimowy pisze:

    Jeden gwóźdź po prawej, drugi po lewej i będzie trzymało się prosto niezależnie nawet od przypływów i odpływów.

Skomentuj Stokrotka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *