Jaskinia Maurycego

Jaskinia Maurycego ciągle stała mi ością w gardle. Tyle razy szlajałem się po Sokolich Górach, a nigdy jakoś nie poukładało mi się organizacyjnie, by poprosić o dostęp do wspomnianego obiektu. W zeszłym tygodniu to się zmieniło.

Maurycego robiliśmy jako drugą jaskinię tego dnia, zaraz po Wiernej. Mając w kościach kilka ładnych minut w tej pierwszej, cieszyliśmy się, że wg zapowiedzi Jaskinia Maurycego jest obiektem na tyle łatwym, że bezpiecznie mogą po nim chodzić dzieciaki. Właśnie takiego deseru jaskiniowego w tym dniu potrzebowaliśmy.

I co z tym Maurycym? Zachwycił. Począwszy od możliwości podjechania samochodem niedaleko otworu, poprzez łatwość namierzenia wejścia, do wnętrza, które po Wiernej wydawało się mięciutkie i przytulne jak świeża pościel u babci podczas wakacyjnej wizyty.

Maurycy jest esencją tej Jury, którą najbardziej lubię: miękki, piaszczysty spąg, zero błota, sporo ładnej szaty naciekowej, wygodne czołganie się, które nie naraża na masę siniaków i otarć.
Po prostu gdzie człowiek nie zatrzyma się by siąść, tam jest na tyle wygodnie, że można komfortowo zasnąć.

Jaskinia Maurycego nie dała mi poznać wszystkich swoich zakamarków: w końcowych partiach nie dałem rady przepchnąć gabarytu przez soczewkę, która jednoznacznie wyraziła swoją opinie na temat jednego z moich obwodów.

Jednak biorąc po uwagę przebieg całości (szkoda, że tak krótkiej) wizyty, nie mam żalu do dziury. Cała reszta była na tyle przyjemna i ciekawa, że na pewno będę bardzo długo i ciepło wspominać wypad do Maurycego.

***** ***

Dziękuję Stowarzyszeniu Speleo-Myszków za możliwość odwiedzenia obiektu.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *