Kopytko.

Wieczór.
Najwspanialsza-Z-Żon po prawicy, Merdaty u stóp, po lewicy TV.
Ja oglądam jakiś program, Merdaty śpi, Niewiasta moja głęboko zaczytana nie zwraca uwagi na otaczający Ją świat. Blask monitora subtelnie oświetla Jej lico, delikatne wypieki na policzkach sugerują jakieś świństwo brykane, albo patologiczne kopytko. Przyglądam się nieco dokładniej: w źrenicach Najwspanialszej-Z-Żon odbija się zarys końskiej człapy. Sądząc po przyspieszonym oddechu Niewiasty – pewnie jakiegoś patologicznego kopyta, z zacieśnioną strzałką, ropą, grzybem i innymi atrakcjami.
No tak. Czego się spodziewałem na ekranie Jej komputera, Boskiej Komedii?
Poprawiam się na kanapie budząc niechcący psa. Zgodnie z przewidywaniami, Merdaty z miejsca pakuje mi mordę pod rękę domagając się drapania. Leniwie czochram psi kark, męcząc w myślach temat, który nie daje mi spokoju:
– …wiesz Dżona – zaczynam chcąc podzielić się myślą – dumam o zawieszeniu w samochodzie. Coś tam mi znów stuka, obstawiam prawy tył… Może jednak tym razem poproszę Twojego ojca żeby mi pomógł wymienić łączniki, co?

Najwspanialsza-Z-Żon nie odrywając wzroku z monitora rzuca krótkie:
– tak.

– …bo widzisz – ciągnę temat – w zasadzie tam jest sama mechanika do zrobienia, szkoda znów płacić na warsztacie jeśli do przykręcenia są tylko dwie śruby… Hmmm… Wiesz co, to w stajni podniosę samochód i tam to zrobimy, tylko kiedy będzie więcej czasu, w czwartek czy piątek?

Z ust Najmilszej identycznie jak przed momentem pada:
– tak.

Zerkam na Najwspanialszą-Z-Żon. Chyba nie dosłyszała pytania. Jej wzrok pochłania kolejne zdjęcia rozłażących się na wszystkie strony ścian wsporowych. Krótkie i rytmiczne oddechy Niewiasty, nerwowo oblizywane co chwilę usta zaczynają mnie niepokoić. Może źle się czuje? Obserwując Najwspanialszą-Z-Żon ciągnę temat:

– …więc tak myślę, że najlepiej będzie jednak w piątek po pracy, zjemy obiad, weźmiemy psa i pojedziemy. O której będziesz w piątek w domu?

Identycznie jak poprzednio, spomiędzy wilgotnych warg dobywa się cichutkie…
– tak.

Kutfa! Ona wcale mnie nie słucha! Jej dłoń kurczowo zaciśnięta na myszce (komputerowej), nerwowo podrygujące palce, rwący się oddech, wszystko to mówi jednoznacznie: strugałaby.
To Ty taka jesteś??? Dobra….

– …i jak już podniesiemy ten samochód, to przyda się pomoc, najwyżej poproszę dziewczyny z warsztatu żeby wpadły tak jak ostatnio… – wypluwam z siebie będąc przygotowanym na wykonanie uniku przed potencjalnym liściem. Lecz reakcji nadal brak – …bo wiesz, jak siedziałem nad hamulcami, to przyszła ostatnio ta blondyna z fakturą i akurat dawała fakturę, gdy samochód odbierały dwie skandynawskie studentki którym się rozładował akumulator i poprosiły, czy mógłbym je popchnąć..

…w tym momencie powinny w moim kierunku już lecieć poduszki, talerze i słowa których przytaczać się nie godzi, lecz zamiast tego ze strony Najwspanialszej-Z-Żon nie pada żadne słowo. Jedynie w strużce śliny sączącej się z niewieścich ust odbija się zdjęcie RTG ze skostnieniem chrząstki kopytowej. Zerkamy na siebie z Merdatym nie ogarniając tego, co się dzieje.
Chyba obudził się we mnie badacz-odkrywca, bo w ramach eksperymentu ciągnę temat dalej…

– więc popchnąłem obie jednocześnie aż zaczęły z radości piszczeć, a na koniec zapytały mnie czy nie mam kolegi karła z którym mógłbym je odwiedzić, bo ta z większymi cyckami powiedziała, że na samą myśl zrobiła się wilgotna i narysowała mi mapkę jak do nich dojechać i strzałką zaznaczyła dokładnie miejsce i jak mi wyszeptała do ucha co mi obie jednocześnie zrobią to aż zadrżałem…

W sekundzie wyrwana z zaczytania Najwspanialsza-Z-Żon zaczęła dopytywać:

– zadrżał? Kto zarżał, koń jakiś? Mówiłeś że wilgotna? Strzałka? Może gnije strzałka i trzeba maść cynkową?

W domu zapadła cisza. Leżący na podłodze pies w przypływie bezsilności spuścił łeb nakrywając go łapami. Wypadł mi z dłoni pilot. Najwspanialsza-Z-Żon zdziwiona przygląda się to mnie, to oddalającemu się psu który zniesmaczony poziomem rozmowy najwyraźniej postanowił pójść do siebie.

– No mówiłeś coś? Bo chyba nie słyszałam?

Ja pierdolę. Czasami brakuje słów…

– Tak Kotek, mówiłem, że Cię kocham…

Możesz również polubić…

7 komentarzy

  1. Piter pisze:

    Znam to… moja małżowina też potrafi mnie w podobny sposób załatwić. Ostatnio miałem ją podwieźć do jakiejś znajomej. Na skrzyżowaniu pytam: skręcić w prawo czy w lewo? Odpowiedź mojej najmilszej? A jakże: "tak". Czasami to aż jajca opadają…

  2. Anonimowy pisze:

    Dżona ma kota na punkcie koni:-D
    Magdeusz

  3. Anonimowy pisze:

    Żona, dziewczyna czy matka, wszystkie mają tak samo ;D
    Ale po co się frustrować? Nie czas było przywyknąć? 😉
    Vertain

  4. Heretyczka;] pisze:

    Mój "Fircyk" zawsze powtarza, "no dobra, był czas przywyknąć…"
    to normalne że jak kobieta ma coś na uwadze to nic innego się nie liczy.. a kiedy nie skupia się na JEDNYM to ma otwartych 326418167161879645 stron i zakładek 😉 więc też nie ogarnia 🙂

  5. Anonimowy pisze:

    Zupełnie jak u mnie, z tą tylko różnicą, że to Ślubny zdawkowo odpowiada na moje nie zawsze prawdziwie opowiedziane historie i podchwytliwe pytania 🙂
    P.

  6. Anonimowy pisze:

    Wszystko to bzdura. Z zamyślenia wyrwało ją słowo klucz. Jak usłyszała "cyckami" to mózg zaczął powoli rejestrować co mówiłeś. Gdybyś tego nie powiedział to dalej mógł byś pleść co Ci się podoba. 😛

  7. Anonimowy pisze:

    Żona struga koniom kopyta? Jest strugaczem naturalnym? W jakim regionie? 😛

Skomentuj Anonimowy Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *