Jaskinia Przepaść raz jeszcze

Czwartek w tym tygodniu nie zapowiadał się jakkolwiek jakikolwiek. Po prostu wszystko się sypało, nie mogliśmy domknąć ani składu, ani planu, a wszystko to się zaczęło przez zakaz wstępu do jaskiń w rezerwacie Sokole Góry (o którym innym razem).

Jako, że byliśmy z planami w totalnej ciemnej dupie i od ciekawego wypadu dzieliła nas prawdziwa przepaść, na nasz celownik trafiły Skała Z Tunelem W Dupie i Jaskinia Przepaść. No zestawienie idealnie pasujące do ogólnej sytuacji wyjazdowej.

Skała Z Tunelem W Dupie będzie miała osobny wpis, który nie mam pojęcia jak będzie wyglądać, ale musi zaistnieć chociażby ze względu na nazwę obiektu. „Emil żadnej dupie nie przepuści, hehe”. A Jaskinia Przepaść?

Ostatni raz byliśmy tam jakieś 10(?) miesięcy temu. Pamiętam, jak Przepaść nas zauroczyła. Ledwie zmieściliśmy się wtedy z godziną wyjścia, tak bardzo zaangażowała naszą uwagę i nasze aparaty. Tym razem szedłem do niej z nastawieniem w stylu „nic lepszego nie ma do roboty”. Może byłem trochę ciekaw, czy coś kopiącym puściło na dole, odrobinę zastanawiałem się, czy po ostatniej wizycie w Cieseńć zmieni się ścisła czołówka najładniejszych jaskiń Jury. Ale wszystko to bez większych emocji. Chyba bardziej chodziło o okazję na spędzenie przyjemnego popołudnia w jaskiniowym otoczeniu, niż o konkretny obiekt.

Siup do dziury.

Rewolucji, rewelacji i refleksji brak.

Jaskinia Przepaść nadal trzyma poziom, nadal potrafi przykuć uwagę, ale tym razem była jak rosół bez Maggi. Czegoś brakowało, jakiegoś efektu WOW. Być może wynikało to z faktu, że stan zastany nie zmienił się od ostatniej wizyty, więc to co było do pooglądania – pooglądane już zostało wcześniej. Tym razem więcej uwagi poświęcałem towarzystwu, niż jaskiniowemu otoczeniu i jeśli ma być szczery, to odnoszę wrażenie, że bardziej skupiłem się na jaskiniowych żabach, niż szacie naciekowej.

Zerknęliśmy w dół, zerknęliśmy do góry, porozglądaliśmy się na boki, czyli zrobiliśmy wszystko, co zrobić wypada. Zaczepiliśmy o jakiś komin, o korytarz ten i tamten, był tradycyjny radlerek, kilka atencyjnych fot na fejsbuczka, coś tam coś tam jeszcze i siup na linę i do góry.

Przyznam szczerze, że zapomniałem pożegnać się z jaskinią. Jednocześnie myślę, że tego dnia w odpowiedzi mógłbym usłyszeć od jaskini „szkoda, że już nareszcie idziesz”.

Jaskinia Przepaść: odwiedzona.
I tylko tyle.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *