Trochę z psiej perspektywy: Ciasteczkowa Wróżka

W życiu każdego psa, bywają momenty te lepsze, te gorsze, takie, o których pies chciałby jak najszybciej zapomnieć. No i te, które najlepiej, jakby się powtarzały codziennie. Zawsze. Aż do końca świata.

Większość psich poranków wygląda jednakowo: najpierw jest spanko przerywane walką o więcej miejsca na łóżku, bo Stara walnęła naleśnika, więc zmarznięty Stary stara się wydobyć spod Niej przynajmniej odrobinę kołdry i przy okazji przepycha biednego pieska, który raptem zajmuje jedyne 75% wyra.
Później budzą się koty: najpierw Krokiet zaczyna drzeć mordę że umiera i nic nie jadł od 6 godzin więc NAPRAWDĘ umiera, więc budzi się Cicior wściekły, że obudził go Krokiet i że już nie śpi, a żarcia nadal nie ma, a przecież od 6 godzin nic nie jadły. Więc umierają.
No to później budzi się Stary wściekły na koty, że spać nie dają i on teraz nie zaśnie, no i wtedy jest to najlepsze, bo Stary idzie karmić koty i zrobić sobie kawę i wtedy można się rozwalić na całe łóżko bez obawy, że Pierdziel będzie bezpodstawnie rościć sobie prawo do korzystania kawałka większego, niż 5% całkowitej powierzchni materaca.
No i później jest cisza, bo koty żrą, bo Stary robi sobie kawę i pewnie będzie czytać albo pakować się do pracy, a później już cała sypialnia będzie zaśmierdziana psimi łapami, bąkami i paszczowym wyziewem o posmaku tego czegoś, co leżało na polach. Żyć, nie umierać. To znaczy spać, nie umierać.

No i wtedy przyłazi Stary i wszystko psuje, bo woła na spacer.

Pół biedy jak jest wiosna i idzie ciepło i sarenki i dziki się po krzakach czochrają, albo jak jest przed ósmą i na polach jest już Pepsi albo Harry, albo ta wielka blabladorka, co ma zawsze piłeczki i sama wygląda jak piłeczka i co jak raz podskoczyła, to sejsmografy w okolicy zarejestrowały wstrząs, jakby tąpnięcie w pobliskiej kopalni było.
No bo wiosną to jest fajnie.

Ale najfajniej, jak z rana Stary zabiera do piekarni, bo to oznacza, że do spełnienia jest MISJA!

Piekarniana misja wiąże się z kilkoma bardzo ważnymi elementami: można iść polem obok stajni, a tam są te dziwne, wielkie psy co śmierdzą i jedzą trawę, można iść miastem, a z rana zawsze są jakieś nowe fajne siki do obwąchania i zasikania, można też iść częściowo polem i częściowo miastem, ale wtedy trzeba dobrze sikanie zaplanować, żeby na wszystkie belki z sianem i latarnie wystarczyło.
Niekiedy trzeba przejść przez ulicę, a to jest dziwna sprawa, bo Stary czasami stoi jak baran i nie przechodzi, czasami przechodzi, a zazwyczaj maca słup sygnalizacji, jakby nie mógł go normalnie obsikać, jak zwyczaj nakazuje.
No i co najważniejsze, w misji piekarnianej występuje PIEKARNIA, a w niej mieszka Ciasteczkowa Wróżka!

Ciasteczkowa Wróżka, to jedna z istot dwunożnych jak Stara i Stary. Zazwyczaj stoi za takim wielkim drewnianym czymś i widać tylko jej blond loki, no i ona coś podaje, coś bierze, o czymś rozmawiają, a później Ciasteczkowa Wróżka uśmiecha się i dzieje się magia! Wróżka znika za wielkim drewnianym czymś i pojawia się nagle w drzwiach z drugiej strony i niesie CIASTECZKO! Kruche, słodkie, chrupiące ciasteczko! I można wtedy podać łapę i przybić pionę, a Stary jak ten debil zamiast się cieszyć, to tylko mówi żeby grzecznie siedzieć i delikatnie brać do paczy. No jak można brać delikatnie do paszczy ciasteczko, jeśli to ciasteczko od Ciasteczkowej Wróżki więc trzeba cieszyć się i skakać i merdać i kwękać i piszczeć i szczekać i kij z tym, że na ścianie w domu wisi siedem dyplomów ze szkolenia zaawansowanego-pro-grzecznego psa, kij z tym, że Stary marudzi i się denerwuje bo pies nie siedzi, chodź tu Wróżko to ci pokażę, co potrafię zrobić z Twoją dłonią swoim wielgachnym jęzorem o tak! Wsadź mi do mordy jeszcze jedno ciasteczko i czochraj mnie po dupce wydając swoje rozkoszne, wróżkowe pi-pi-pi-pi-pi-piiiiiii…!!!

Tak, poranki bywają tymi lepszymi momentami dla psa. I nie jest ważne, że po takiej wizycie, Ciasteczkowa Wróżka jest cała obśliniona, Stary trochę poirytowany, a podłoga w piekarni wygląda, jakby na niej dwa śluzoślimaki pobiły się z workiem bułki tartej.

***** ***

Wtorkowy poranek. Trzecia z kolei wizyta w piekarni, trzecia, podczas której za ladą nie było Ciasteczkowej Wróżki. Pora złożyć jakąś skargę, albo na psiejsbuku nasmarować negatywną opinię, że piekarnia się zepsuła i już nie schodzi na psy.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *