Pół żartem, pół serio: Gumiczor i piłkarzyki.

Wieczór. Zalegamy przed TV obserwując, jak jedenastu spoconych facetów z jedną piłką ucieka przed innymi jedenastoma facetami. Pasjonujące.
W zasadzie nie wiem kto z kim i o co gra, nie mam też pojęcia, dlaczego jeden koleś co chwilę pryska pianką do golenia na trawę. Może sugeruje swojej drugiej połowie żeby przystrzygła… trawniczek? Kto ich tam wie. Najważniejsze, że co jakiś czas zdarzają się godne uwagi atrakcje: tu kopniaczek w twarz, tam jakieś rozdeptanko, chwilę wcześniej rączusia złamana, a teraz but odbity na licu. Ach… Mogliby jeszcze raz wpuścić na boisko tego, co to gryzie przeciwników, gra znów nabrałaby kolorów! Prawie jak na Krav!

Moszczę się przyjmując wygodniejszą pozę, starając się jednocześnie nie chrapnąć, nie sapnąć, nie pierdnąć. Totalna partyzantka. Jestem w tymi mistrzem. Lewa powieka delikatnie opada w dół, prawa jeszcze walczy, strumyczek śliny zdradziecko kieruje się z wnętrza twarzy w stronę lewego kącika ust. Opada i prawa powieka, przysypiam…

…na łączce górskiej, strumyczkiem przecinanej, na łączce górskiej w słońcu skąpanej, cycata pastereczka owieczek pilnuje. Spragniona niewiasta unosi do ust…

– No i koniec meczu! – okrzyk bezceremonialnie wyrywa mnie z dobrze znanego mi snu.

Otwieram oczy i zdezorientowany wlepiam ślepia w TV. Faktycznie, zamiast stada spoconych pacjentów, mamy jakieś dwie panie w stu.. a, nie, przepraszam, dwóch panów w studiu telewizyjnym. Ten po prawej pyta o coś tego po lewej, ten po lewej udaje, że zna się na tym o czym mówi, ten z prawej znów udaje, że interesuje go odpowiedź tego z lewej… zupełnie jakbym widział siebie dyskutującego z xNzŻ o doborze kolorów przy tworzeniu kreacji dla Rudego Ciula.

Przyglądam się temu po lewej. Gęba jakby znana. Nie, pić z nim nie piłem, do szkoły też nie chodziłem, ale jakby tak… gdzieś go już widziałem…

– co to w ogóle za koleś?! Pada gdzieś z boku pytanie.

Ha! Wiem! Teraz zabłysnę intelektem i znajomością tematu, przypomniało mi się! Biorę głęboki wdech i z prędkością karabiny maszynowego wystrzeliwuję z siebie wiedzę:

– ten koleś gra w M jak miłość, ma tam postać takiego ruchacza, co to nie chciał nigdy pracować i właził na wszystko co się rusza, ale zakochał się później w jednej panience której uratował życie, której siostra chciała się z nim ten teges i nie przyznała się siostrze i…
– …ja bardzo PRZEPRASZAM – brutalnie zostaje przerwany mój wywód – ale że niby co ty oglądasz?!?!? Ja nawet nie wiem co to za pacjent, a ty mi opowiadasz o jego roli w jakimś gównianym serialu dla starych bab?!?!
– e…. – szukam argumentów, ale ewidentnie jestem w dupie – no bo xNzŻ oglądała to czasami i ja rzuciłem okiem, to znaczy, teges, przy okazji słyszałem co się dzieje i jakoś tak mi się skojarzyło…

…a zresztą, w dupie to mam. To, że jakiegoś waginosceptyka w TV rozpoznałem, to nie powód by robić raban jakbym co najmniej zeżarł ostatnią paczkę kabanosów. Biorę więc bibułkę, filtr, leniwie zaczynam skręcać papierosa. Gdzieś obok nadal leje się potok słów, więc skręcam dodatkową fajkę. Najważniejsze, żeby czymś skutecznie zatkać dziób. Wtedy i cisza jest i spokój, a może i nawet będzie okazja by znów tajniacko przyciąć komara…

******

PS. zobacz, jak mi dynda Gumiczor!

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *