Notatka z przewagą spraw łóżkowych

Kot się grzeje. Drugi dzień łaaaaaaaaaaaazi toto po mieszkaniu i ociera się o wszystko jak Najspanialsza-Z-Żon gdy chce nowe bryczesy. Albo gdy się  grzeje.
Miałkate bydlę ociera się o wszystko dookoła, wykonuje dziwne ruchy (czyżby kocio-kopulacyjne?) przytulając się do psa, a raz nawet postanowiło dać ujście swoim kocio-aktorskim zapędom i odegrało wraz z psem (pomimo braku jego aktywnego udziału) scenę rodem chyba z jakiegoś klasycznego niemieckiego szajsen-porno z lat siedemdziesiątych.
A-fe.

Kot się grzeje. Na wszelki wypadek nie pozwalam mu zbliżać się do moich nóg. Teoretycznie jestem więc bezpieczny, nie zmienia to jednak faktu, że nieco obawiam się co to bydlę robi z moimi rzeczami, gdy mnie nie ma w domu. Chyba pora mu przypomnieć i pokazać, co mam ja, a czego on nie ma. Tylko… cholerka, czy Najspanialsza-Z-Żon zrozumie co chciałem osiągnąć, gdy wejdzie do łazienka i zobaczy mnie, ze spuszczonymi spodniami, trzymającego kota twarzą w kierunku moich.. tych.. no… juwenaliów?

A ja niezmiennie cierpię. Wewnątrz mej twarzy powstało jakieś tajemne bydlę zwane aftą. Nie wiem co to jest afta. Mam tylko wrażenie, że w okolicy wnętrza mej jamy gębowej rozwija się jakaś obca cywilizacja ukierunkowana na rozkopywanie, rozrywanie, rozszarpywanie swego podłoża. Znaczy się wnętrza lica mojego. Afta, kutfa, nie wiem co to jest afta, ale z pewnością jeśli mam to coś aftą zwane, to nie mamy do czynienia ze zwykłą aftą! To musi być jakiś Aftozaur! Wręcz Tyranaftozaur! I to samica Tyranaftozaura i to przed okresem! O jakże ja cierpię!

…w związku z pojawieniem się wspomnianej afty, została mi odebrana część radości z życia, opierająca się na spożywaniu pokarmów. Ani kwaśnego, ani słonego, ani pikantnego, nic, tylko pozostaje wdupiać wafelki ryżowe. Oczywiście zakładając, że nie zapomni mi się o Tyranaftozaurzycy w mej twarzy. A stało się tak ostatnio, oj stało… I jeśli musztarda na afcie jest złym pomysłem, to świeży i uczciwy chrzan – to dopiero kiepski pomysł! Domyślam się, że Tyranaftozaurzyca poczuła się, jakby ktoś jej natarł pierdziawkę pieprzem, ja zaś poczułem się, jakby w twarzy wybuchła mi bomba pułapka umieszczona w dupie jeża.
Koszmar.

*****

Niedziela. Słodko ślinię poduszkę przez sen. Najwspanialsza-Z-Żon jedzie pociągiem na południe kraju. W końcu się wyśpię. Puszczam więc przez sen siarczyste pierdy klasy Słomiany Wdowiec, śniąc o wielkich, bimbających, ogromnych, jedwabistych torbach z aparatami, tulę przez sen poduszkę obejmując ją jak śniącego mi się właśnie d300s, mruczę coś gardłowo gdy we śnie czytam sobie instrukcję 8mm rybki…
…gdy nagle budzi mnie Głos Najwspanialszej-Z-Żon:
– śpisz?
Pierwsza myśl: nie kurwa, składam szafki z Ikei.
Zakładam, że coś mi się śniło, zapadam znów w sen nie otwierając nawet oczu. Ułamek sekundy słyszę ciche:
– hekhem. kawę Ci przyniosłam.
W tym momencie zapala się czerwona lampka w półśpiącym jeszcze mózgu. Kawa? Do łóżka? Co jest kurwa?!?!? Chcąc rozwiać niepewność zapytuję nadal zamkniętymi ślepiami:
– eeeeeeeeeeee?
– no kawę Ci przyniosłam. I kanapki na śniadanie.
Mózg momentalnie wpada na najwyższe obroty. Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa, coś się musiało stać! Otwieram oczy. Obok na łóżku siedzi Najwspanialsza-Z-Żon podając mi kubek kawy. Do tego śniadanie. Kanapki z wędliną. Jeśli karmi mnie mięsem, to już ogólnie kaplica. Coś się stało. Pytam więc:
– co się stało?
Tu Najwspanialsza-Z-Żon podsuwając mi pod nos kawę i kanapki:
– nic się nie stało, ale najpierw zjedz.
No ja pierdolę, na pewno nastąpił koniec świata, albo chce drugiego konia, albo nowe bryczesy. Albo wylała mi kawę na laptopa. Hm. Gdyby nastąpił koniec świata, to byłbym w piekle a nie we własnym łóżku, o drugim koniu rozmawiałaby ze mną dopiero po mięsnym obiedzie, zaś dla bryczesów by mnie nie budziła. Pozostaje jedno: LAPTOP NIE ŻYJE! Nie… gdyby laptop nie żył, to zamiast robić mi śniadanie – raczej by się pakowała. Cholera…
– zjadłem. Więc o co chodzi?
W tym momencie pojawiają się u Najwspanialszej-Z-Żon oczy kota ze Shrecka. Cholera. Obstawiam nowe siodło. Pytam niepewnie kolejny raz kończąc przełykanie kromki:
– tak więc?
– zawieziesz mnie do Ustronia? PKP nawaliło…
Uffffffffff…. Kamień z serca.

Dwie godziny później jesteśmy w Ustroniu. Sześć godzin później – droga powrotna z Ustronia. Pędzimy autostradą. Z radia sączy się jakaś muzyka, na drodze w miarę spokojnie. Coś nagle zaczyna trzeszczeć. Zwalniam. Patrzę na kontrolki – wszystko niby ok. Zwalniam jeszcze bardziej. Gdzieś z prawej strony słychać jakby rytmiczne klekotanie. Rozglądam się po samochodzie. Klekot przechodzi w rytmiczne szczękanie…

…zębów Najwspanialszej-Z-Żon, która postanowiła uciąć sobie drzemkę. Chyba Jej zimno, podkręcam więc ogrzewanie. Mija pół godziny. Najwspanialsza-Z-Żon śpi jak zabita. Spokój na twarzy, grzywka opada na czoło, buzia aniołka, po świeżo wypranej tapicerce dostojnie spływa strużka śliny. 40 zeta za czyszczenie tapicerki psu w dupę.
A niech śpi. Przynajmniej nie pierdzi przez sen.
..to ja se przynajmniej pierdnę, nie będzie jazgotać, nie usłyszy przez sen.
-PRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRT!

Momentalnie budzi się Najwspanialsza-Z-Żon, rozgląda się zdezorientowana…
– o, już tu dojechaliśmy?
– tak… nierówna jakaś ta droga, aż jakieś dziwne hałasy słychać w samochodzie…

Na wszelki wypadek dyskretnie uchylam okno w samochodzie…

*****

Właśnie sobie uświadomiłem, że od 3 dni nie bolą mnie dłonie. Tabletki chyba działają 🙂

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *