Kurs Taternictwa Jaskiniowego: Jaskinia Dująca.

Jaskinia Dująca, czyli ciąg dalszy dwudniowego wypadu w ramach kursu. Zobacz także: Jaskinia w Trzech Kopcach, Jaskinia Salmopolska i Jaskinia Malinowska.

Sobotnie popołudnie. Słońce zaczyna powoli wygrywać z chmurami, przemoczone kombinezony schną leniwie, wydzielając charakterystyczną woń oscylującą gdzieś pomiędzy zapachem mokrego psa, a cmentarnej krypty.
Po krótkim odpoczynku i wciągnięciu czegoś do jedzenia, schodzimy kilkadziesiąt metrów ze szlaku. Gdzieś w trawie czai się niepozorna dziura, z przerzuconym przezeń kawałkiem drewna. W ten oto sposób naszym oczom zaprezentowała się Jaskinia Dująca.

Jaskinia-dujaca-n8-2015-05-30-117
Byłem strasznie ciekaw tej dziury, głównie ze względu na historię jej poznania i fakt, że stosunkowo niedawno została odkryta. Liczyłem na to, że w jej wnętrzu znajdziemy ciekawą szatę naciekową, ale oczywiście jako jaskinia tektoniczna/osuwiskowa, czy zawaliskowa, Dująca nie miała w tym temacie wiele do zaoferowania. Za to wrażeń dostarczyła, co niemiara.

Jaskinia-dujaca-sony-DSC01446 Jaskinia-dujaca-sony-DSC01448O ile jeszcze pierwsze metry nie sprawiały większych trudności, tak kawałeczek dalej zaczęły się schody. Nasza droga prowadziła w dół przez maleńki, ciasny szybik, który – jak się później okaże – niedługo dostarczy mi rekordowo dużą dawkę emocji. Tych nie do końca pozytywnych.

A póki co ruszamy w dół.

Jaskinia-dujaca-sony-DSC01453Jaskinia-dujaca-sony-DSC01460

Co zapamiętam z Jaskini Dującej? Ciekawą mieszaninę stosunkowo sporej ilości przestrzeni i niewygodnej ciasnoty. O ile dalsze partie jaskini były nawet dość przyjemne w zwiedzaniu, tak leżąca przy wyjściu Smukła Szczelina i będący obok niej Ciąg Twardzieli (o ile dobrze wyczytałem z mapy), mogą doprowadzić do ataku wścieklizny, palpitacji, psychozy, skoliozy i paradontozy.

Na tym odcinku, podczas zejścia, popełniłem pierwszy błąd. Mając problem z przeciśnięciem się w dół przez Smukłą Szczelinę, powinienem automatycznie decydować się na skorzystanie z obejścia w drodze powrotnej. Niestety, ambicja wygrała z rozsądkiem. Do tego wejście w okienko za Ciągiem Twardzieli także nie należało do najprzyjemniejszych. Idąc wgłąb Dującej jeszcze w miarę sprawnie udało mi się złamać i wpakować do okienka, jednak droga powrotna nie była już taka przyjemna. Obstawiam, że w niższych partiach jaskini wydłużył mi się korpus, kości udowe i doszło z 20 cm w biodrach, bo nijak nie mogłem się złamać, by sprawnie wypełznąć z przeklętego okienka.

Za to zwycięstwo nad tą framugą smakowało wyśmienicie…

Jaskinia-dujaca-sony-DSC01470 Jaskinia-dujaca-sony-DSC01483 Jaskinia-dujaca-sony-DSC01485 Jaskinia-dujaca-sony-DSC01486 Jaskinia-dujaca-sony-DSC01488 Jaskinia-dujaca-sony-DSC01490 Jaskinia-dujaca-sony-DSC01492 Jaskinia-dujaca-sony-DSC01496

Jaskinia Dująca zachwyciła mnie jedną rzeczą: przestrzenią. Wiem, że mając przed sobą Tatry, Dująca nie jest niczym szczególnym, ale już ona pozwoliła na to, by wzrok został dopieszczony przez pustą, wulgarną, pozornie bezpieczną przestrzeń.

Czołgając się wcześniej po ciaśniejszych obiektach, tęskniłem do miejsc, w których można się wyprostować, swobodnie przejść kilkanaście kroków w grupie, rozsiąść się czy wyciągnąć na chwilę nogi. Dująca dostarcza takich lokalizacji bez liku. Jest tylko jedna rzecz, która niepokoi: teoretycznie bezpieczne sale, nadal są pułapkami wypełnionymi stadem wiszących want. Takich, jak ta w Wiernej.

jaskinia-dujaca

Nie jestem w stanie odtworzyć w głowie przebiegu naszej trasy, opisać charakterystycznych elementów tej jaskini. Nie potrafiłbym wrócić do niej i bawić się skakaniem po dziurach. Odnoszę wrażenie, że do minimalnego poznania Dującej, potrzebnych będzie więcej, niż kilka zejść…

*****

Droga powrotna. Podchodzimy do Ciągu Twardzieli. Morduję się kilka minut z przejściem przez okienko. Może to zmęczenie, a może faktycznie powinienem inaczej ułożyć się do przejścia. W końcu trafiam w Ciąg i staję czekając na swoją kolej do przejścia Smukłą Szczeliną. Pada pytanie, czy ktoś chce skorzystać z obejścia. Nikt się nie zgłasza. Przecież to prosta, zwykła zapieraczka.
Nie wiedzieć czemu, ze łba wyparowuje mi świadomość problemów przy ześlizgnięciu się Szczeliną w dół. Jeśli korzystając z pomocy grawitacji udało mi się na moment zaklinować, to przecież tym bardziej może być ciężko w górę.

Wślizguję się na dno Szczeliny, chwytam małpę, która może się przydać podczas drogi w górę, wybieram odrobinę liny, odbijam się od podanej mi stopki i po 30cm drogi w górę, momentalnie utykam. Próba odepchnięcia się stopami spala na panewce. Nie mogę się zaprzeć kolanami – długość kości udowych uniemożliwia mi uzyskanie w miarę komfortowego kąta pod którym zaprę się o ścianę. Próbuję się podciągnąć na małpie – zyskuję 5 centymetrów, które natychmiastowo tracę. Momentami wydaje mi się, że jedyny ruch w górę który wykonuję, to ślizganie się we wnętrzu własnego kombinezonu.

Mijają minuty. Mokry jak szczur, z omdlałą lewą i zablokowaną przy biodrze prawą ręką, bezwładnie wiszę w Szczelinie. Jedyne co udało mi się osiągnąć, to ułożenie nogi, które pozwala przenieść odrobinę ciężaru na ścianę i dać chwilę oddechu Instruktorowi próbującemu wypchnąć mnie od spodu. Niestety, ta konfiguracja nie daje na tyle stabilnego oparcia, bym mógł sam ruszyć w górę.

emil-wyjscie-jaskinia-dujaca

Jak worek kartofli. Zaklinowałem się jak cholerny worek kartofli pod zlewem. Niby nie ma problemu, bo mogę kilka razy szarpnąć i znów zsunąć się na dno, by następnie skorzystać z obejścia, ale nawet na to szkoda już czasu i sił. Pozwalam się wyciągnąć za fraki do góry.

Smukła Szczelina vs ja – 1:0.
Dwie osoby musiały wyciągać mnie do góry, trzecia wypychała od spodu. W końcu wydostałem się.

Dziś wszystko wydaje się łatwiejsze, jaśniejsze, prostsze. Bo mogłem pomyśleć, bo mogłem wcześniej odpuścić, bo to, bo tamto. Jedno jest pewne: wystarczyłby kostkowiec, albo uprząż z crollem i byłbym w stanie przecisnąć się do góry o własnych siłach.

Jaskinia-dujaca-sony-DSC01454emil-zejscie-jaskinia-dujaca

I to jest kwintesencja całej wyprawy do Jaskini Dującej.

Wyniosłem z tej jaskini wyjątkowo dużo pamiątek: kilka siniaków, skazę na ambicji, i pomysł na to, jak następnym razem pokonam to wąskie dziadostwo. I świadomość, że jeśli nie ma warunków, należy jednak odpuścić.

*****

Godzina 18:30. Już wszyscy jesteśmy na zewnątrz. Znów leje.
Nawet nie ma sensu za bardzo się przebierać. Na szlakach pusto. Naciągam na grzbiet kurtkę przeciwdeszczową zastanawiając się, czy nie muszę wyprać w środku kombinezonu.

Stoimy, zmęczeni, ale uśmiechnięci. Woda smakuje wybornie, ostatni kabanos jeszcze lepiej.
Powoli ruszamy w stronę schroniska.

Jaskinia-dujaca-n8-2015-05-30-169

Jaskinia-dujaca-n8-2015-05-30-176

*****

Wieczorową porą schodzimy do Szczyrku zażyć odrobinę luksusu. Niestety, upragniona cywilizacja w większości przypadków nieczynna. Nie rozumiem, jak można zamykać knajpy o godzinie 18-19:00. Na szczęście udaje się znaleźć miejsce, gdzie uzupełniamy niedobory cieczowo-paszowe.

Ciepła kolacja smakuje jak rzadko. Piwo jedwabiście wchodzi w gardziel, wypełniając sobą zmęczony organizm. Tylko kelnerki coś w tym wszystkim nie mogą się dogadać z kucharzem, myląc się to w zamówieniu, to w rachunku. Najważniejsze, że nie dostałem przez pomyłkę jakichś wegetariańskich śmieci, tylko swoją zamówioną mieloną swinkę. Oj, byłaby wtedy awantura…

*****

Późny wieczór. Pora się zbierać – trzeba jeszcze dość do schroniska, a jutro musimy w miarę wcześnie wstać. W końcu czekają na nas Jaskinia Salmopolska i Malinowska.
Ruszamy w stronę noclegowni. Pieszo. Znowu pod górę.
No jasny gwint, dlaczego te góry nie mogą być płaskie….

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *