Jaskinia Ostrężnicka.
Niewielka, niepozorna, niby obiekt, który nie zajmie więcej niż kilka minut, ale… Dająca wielką frajdę.

Do Jaskini Ostrężnickiej poszliśmy tak naprawdę po to, by zabić trochę czasu. W zasadzie nawet nie braliśmy kombinezonów, bo i po co. Wystarczyły kaski i światło.
I to był błąd.

Jaskinia Ostrężnicka jest jak plac zabaw pełen zdalnie sterowanych samochodów, trampolin, karabinów na gąbkowe pociski oraz pluszowych, gigantycznych bimbałów. Raj dla człowieka! Nie wiem o co chodzi z tą jaskinią, ale jest bardzo… pozytywna. Szczerze żałowaliśmy, że nie mamy ze sobą kombinezonów: gładkie korytarze zapraszały do polerowania ich tyłkiem, liczne boczne wyjścia i okienka nęciły i kusiły i wszystko było tak bardzo och i ach, że nawet białe koszulki przestały stanowić przeszkodę w trochę głębszym zwierzeniu korytarzyków.

Tzn te białe koszulki to były białe tylko na początku, później to już różnie z nimi było…

Co dalej z Ostrężnicką? Nie wiem. Na pewno jest na tyle pozytywnym obiektem, że chętnie bym tam wrócił na relaksujące, bezstresowe wylegiwanie się w jej wnętrzu. Tym bardziej, że w jaskini są ślady kopania, więc może gdzieś coś jeszcze puści w którymś z korytarzy?

Temat ruin zamku Ostrężnik, leżących tuż nad jaskinią przemilczymy. Czytałem, że niewiele tam jest do oglądania, ale…

..nie pomyślałem, że tak bardzo niewiele 😉