Jaskinia Urwista

Jaskinia Urwista miała być zwieńczeniem tego niezbyt wymagającego, relaksacyjnego wtorkowego popołudnia. Taka ot, szybka wizyta po pracy w niewymagających dziurach.
Mając już jakieś doświadczenie z tym obiektem pamiętałem, że za dużo tam się nie będzie działo, wystarczy zjechać na dół prostym zjazdem, trzy kroki w każdą stronę i będzie można wracać na powierzchnię. Plan idealny, a i od razu okazja do sprawdzenia, jak spiszą się moje nowe zabawki przy tyłku.

Po odwiedzeniu Jaskini Pod Sokolą Górą i Jaskini Szczelina Frakcji N, udaliśmy się w stronę Urwistej. Wokół cisza, spokój, wyglądało na to, że będziemy mieli obiekt dla siebie.

Rozważaliśmy dwa scenariusze: zjazd na dół i wyjście, lub jeśli pozwolą czas i chęci i siły, zrobienie czegoś, co wg znalezionego przeze mnie szkicu, nazywało się Wielkim Trawersem i wyszło spod ręki Jerzego Ganszera (którego pozdrawiam licząc na to, że jeszcze kiedyś będzie okazja wspólnie zaliczyć kolejny Maraton Jaskiniowy).

Oczywiście wszystkie scenariusze musiał szlag trafić, bo będąc przekonanym, że dekadę temu zwiedzałem jaskinię schodząc po linie puszczonej od poziomu barierek, szukałem obicia na poziomie półki, pomijając szczelinę nad jaskinią, która faktycznie ma osadzone punkty. Poszukiwania punktów poskutkowały tym, że Daniel w praktyce zaczął poręczować Wielki Trawers, a ja zastanawiałem się, czy pamięć już całkiem mi się posypała, czy też po prostu mam jakieś zaćmienie umysłowe.

Walkę o sensowne i bezpieczne zaporęczowanie przerwała nam niespodziewana wizyta znajomych grotołazów, którzy zbiegiem okoliczności też mieli dziś w planie wizytę w Urwistej.
Po szybkim przestawieniu planów, sprawdzeniu godziny, oszacowaniu czasu na zejście, wyjście i powrót dochodzimy do wniosku, że tę dziurę zostawiamy znajomym, a sami powoli się zbieramy w stronę samochodu. Rzucamy jeszcze na odchodne okiem na to, jak powinno być zaporęczowane zejście do Urwistej i ruszamy do domu.

Tym oto sposobem Jaskinia Urwista wraca na listę dziur do odwiedzenia, a będzie to miało miejsce, gdy tylko nietoperze zakończą lęgową imprezę w jaskini Studnisko.
Domykając temat trawersu, czy ogólnie obicia: Jaskinia Urwista miała idealne punkty w szczelinie nad otworem, nie wiem jakim sposobem wcześniej tego nie zauważyliśmy. No debile, do tego ślepe debile, no.

Chcąc jeszcze ze swojej strony zweryfikować, czy aby na pewno lata temu wchodziliśmy do Urwistej po linie „leżącej na ziemi”, kilka dni po wizycie w dziurze zacząłem przekopywać stare zdjęcia.
Ujmę to w ten sposób: są rzeczy, do których nie powinno się wracać. Dziś widząc u kogoś to, co my robiliśmy lata temu, natrzaskałbym do d*py delikwentowi ubłoconym szpejem. Naprawdę, nie wiem, jakim sposobem udało nam się przeżyć pierwsze wyprawy do pionowych jaskiń.

Masakra.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *