Wtorkowy poranek.
Wypełzam z małżeńskiego łoża, leniwie drapiąc się po zadzie. Wokół gigantyczna rozpieducha – czwarty tydzień remontu. O ile 3/4 mieszkania ma już podłogi i ściany, tak ostatnia część pomieszczenia przywodzi na myśl maraton w Bostonie. Brakuje jedynie kawałków jelit i kończyn na ścianach.
Stoję w środku tego bałaganu. Kawałek za mną, w małżeńskim łożu już-prawie-nie-śpi Najwspanialsza-Z-Żon. Niewiasta ewidentnie jest jeszcze w stanie niewyjściowym: włos w nieładzie, oko zaklejone od snu, na twarzy odbity kawałek materaca.
W zasadzie moja 2ga połowa wystaje spod pościeli jedynie częścią ssącą – reszta jest szczelnie zabezpieczona kołdrą przed rześkim, porannym chłodem.
Rozglądam się wokół zafascynowany ścianami: zawodowy murarz to ze mnie nie będzie, ale i tak nie jest źle.
Spomiędzy kołder i poduszek dobiega mnie głos Najwspanialszej-Z-Żon:
– zrobisz kawę, czy ja mam zrobić?
Będąc myślami kompletnie w innym miejscu, nie za bardzo słyszę o Jej chodziło. Na wszelki wypadek odpowiadam
– tak.
…i gapię się teraz na wylewkę pod kaloryferem.
Najwspanialsza-Z-Żon najwyraźniej nie jest usatysfakcjonowana odpowiedzią. Ponawia pytanie:
– pytam, czy ty robisz kawę, czy ja mam zrobić.
Gdybym był postacią z kreskówki, pojawiłaby się teraz nad moją głową animowana żarówka błyskająca światłem. Wszak w głowie mej pojawił się Plan! Z pełną premedytacją patrząc słodko na wykopalisku podpościelowe, wzrokiem ociekającym słodyczą stwierdzam:
– tak.
Pod kołdrą zaczyna coś się gotować. Albo to nocny bąk chce wydostać się na powierzchnię, albo to Najwspanialszą-Z-Żon zaraz szlag trafi. Zgrzyt zębów dochodzący od strony łóżka wskazuje raczej na to 2gie. Z niewieścich usta pada ponownie pytanie:
– powiedz mi, czy wstawiasz wodę na kawę, czy ja mam wstać i zrobić kawę?!
Z urokiem jednorożca srającego tęczą uśmiecham się jak pedofil do przedszkolnej wycieczki i zgodnie z prawdą odpowiadam:
– tak!
Ogień pojawił się w niewieścich, zaspanych oczach, pięści zacinęły się na poduszce, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że zaraz Niewiastę szlag trafi i poleci w moją stronę (w najlepszym wypadku) puduszka.
W tym momencie jestem gotów do zadania ciosu ostatecznego: przyjmuję ton głosu ewidentnego waginosceptyka, w zasadzie zaczynam parodiować postawą i głosem niewiastę, palcem wskazującym skręcam kosmyk włosów robiąc minę słodkiej blondaski o iq miksera i stwierdzam:
– bo ja jestem kobietą, mnie się nie rozumie, mnie się przytula!
Do tego strzelam teatralnego focha z przytupem i udaję się w stronę łazienki przypudrować sobie nosek.
Za moimi plecami coś cicho plasnęło – obstawiam, ze to szczęka Najwspanialszej-Z-Żon walnęła o podłogę.
Ha! Jeden zero dla mnie!
mega 🙂 🙂
You made my day! Oby tak dalej 😉
You made my day! Oby tak dalej 😉
Stary, powalasz!!
piękne! leżę ze śmiechu 😀
"pięści zacinęły się" – zjadłeś 's'. Jak zawsze bomba 😉
~P.
Jo, ale "literufkie" też wcisnąłeś 😛
"[…]patrząc słodko na wykopalisku podpościelowe[…]"
Reszta boska 😀 jak zawsze !
Majstersztyk hahahha.
Stary masz talent!!!!, wszystko mi się śmieje hahahhaha
Osz, Ty :))
Moj slubny osobisty malzonek (od lat ponad 30-tu) mawia, ze prawdziwy mezczyzna z rana nie drapie sie po tylku, tylko gdzie indziej, a potem dopiero pedzi oddac mocz, gapiac sie w sufit. To atawizm odziedziczony po przodkach, ktorzy wgapiali sie w niebo, zeby sprawdzic pogode.
Milego dnia!
Jeszcze Najwspanialsza-Z-Żon Ci odda, zobaczysz! 😉
Uwżaj na jutrzejszy poranek, bo to moze być niezłe:D
o oooo ooo wangooooog… się obśmiałam że aż skurczu za uszami dostałam! ktoś Ci już mówił że jesteś nie całkiem normalny?? 😉 😀
Dobre, dobre, ale spodziewaj się zemsty 😀