Maraton Jaskiniowy Speleoklubu Bielsko-Biała: Jaskinia Piętrowa Szczelina (cz. 5)
Deklarując uczestnictwo w Maratonie Jaskiniowym, od początku miałem cichą nadzieję, że Piętrowa Szczelina będzie jednym z obiektów, które odwiedzimy.
Jaskinia ta należy do grupy pierwszych „wielkich” dziur, które odwiedziłem na początku swojej przygody z jaskiniami, więc liczyłem na nostalgiczną podróż do wnętrza ziemi…
Z nostalgią nie miało to wiele wspólnego. Zamiast zachwytu, zadumy i retrospekcji, było jedno wielkie zdziwienie. O ile dobrze pamiętam, moja pierwsza wizyta w Piętrowej Szczelinie trwała kilka ładnych godzin, wiązała się z kilkoma solidnymi siniakami, oraz przerażeniem w chwili zjazdu w dół przez „śmiercionośne zaciski”.
Tym razem Piętrowa nie wydawała się zbyt mordercza, czasochłonna, czy przerażająca. Zjazd w kluczu nie wymagał użycia sprzętu (tak tak, kolejna okazja do zabawy technikami prastarymi), Bajkowy Korytarz osiągnęliśmy już po kilkunastu minutach, a całość wizyty w jaskini trwała tak krótko, że odczuwałem autentyczny smutek widząc, że jesteśmy już pod Piekiełkiem i za chwilę znajdziemy się na powierzchni.
Dziś odnoszę wrażenie, że powinienem jeszcze raz wrócić do tej jaskini. Tym razem po to, by spokojnie obejść jej wszystkie korytarze, przekonać się, na ile jest ona przyjazna, a na ile przerażająca. Zdecydowanie, odczuwam jakiś szczególny rodzaj sympatii względem Piętrowej Szczeliny.
Z chęcią jeszcze raz zawitam w jej zionącej ciemnością paszczy.