A jeśli…
Wykorzystanie DNA jako nośnika pamięci nie jest nowością – Richard Feynman zaproponował to już w 1959 r. Już sama konstrukcja DNA sprawia, że idealnie nadaje się do przechowywania danych – i to o ogromnej gęstości pamięci. Szacuje się, że DNA może przechowywać informacje z gęstością 455 eksabajtów na gram. Dla porównania – przeciętny dysk twardy o masie 720 g i pojemności 20 TB cechuje gęstość zapisu na poziomie 0,027 TB na gram. [źródło]
A jeśli DNA jest nośnikiem, a człowiek informacją, skąd możemy mieć pewność, że informacja została poprawnie odtworzona?
30kilka lat temu nagrywałem programy na kasetach magnetofonowych. Kaseta taka, wsadzona do zwykłego magnetofonu, wydobywała z głośników jedynie niezrozumiałe zgrzyty i trzaski. Dopiero w odtwarzaczu będącym w stanie poprawnie zinterpretować jej magnetyczną wartość jako ciąg zer i jedynek, odsłaniała przed słuchaczem swoje tajemnice.
A jeśli jesteśmy dobywającym się z głośników zgrzytem odtworzonego na złym urządzeniu nośnika? Jeśli nasze niepojmowanie nadwszechrzeczy nie jest kwestią naszych nadnieograniczeń, ale tego, że chociaż istniejemy w fali zgrzytów i szumu, to nie mamy znaczenia jako odpad niepoprawnego odtworzenia?
Głupio by było, gdyby D/RNA niosące widomości o naszym świecie, w poprawnym odtwarzaczu prezentowało obraz ponętnej uficy z trzema fioletowymi cyckami. Albo, co gorsza, zdjęcie z pomarszczonym, bladozielonym fajfusem z trzema klamotami.