Osiem pierogów.

Robi się ciężko.
To znaczy nie tyle ciężko, co niestabilnie. Z pozoru łatwe czynności stają się wyzwaniami porównywalnymi z próbą dostarczenia w ustach nasienia do banku spermy. Tzn nie to, że praktykowałem, czy coś, słyszałem tylko… Tzn widziałem na takim jednym filmie… a, nieważne.

Cały świat podzielił się przez dwa. Wszytko nagle trzeba dzielić na pół i postrzegać w wersji dwa-razy-mniej. I zamiast szesnastu pierogów, trzeba kupić osiem. Żeby nie trzeba było zamrażać.

W głośnikach Trobar De Morte, po lewicy kawa. Przed ryjem prawie-puste mieszkanie. Jeszcze tylko Merdaty zajmuje swym kudłatym organizmem własny kawałek podłogi. Pies jakby przeczuwając, że wszystko zaczyna wpadać w jakąś senną, niezdrową rutynę, stara się dać cokolwiek od siebie by rozweselić nastrój. Oczywiście na żadne inne atrakcje poza sraczką i rzyganiem go nie stać, więc dzień jest poprzecinany sprzątaniem psich bełtów porozstawianych po kątach, oraz sprintem na 100 metrów gdy pies zaczyna sygnalizować, że już-właśnie-teraz, nieodwołalnie i bez żadnych alternatywnych opcji należy wyjść. Bo idzie kupa. A w zasadzie płynie.
Nawet zazwyczaj marudząca sąsiadka od nie-sraj-psem-po-trawniku jakby dziś przycichła widząc stan Merdatego. Zresztą co miałaby powiedzieć? Żeby posprzątać wodę lejącą się psu spod kity? Przecież jedyna opcja zebrania tego wszystkiego to wessanie dziadostwa przez słomkę.

Trzeba na nowo nauczyć się obierania ziemniaków. Wszak Merdatego też czasami nie będzie, a to znaczy, że nie będzie komu zeżreć resztek z obiadu. Nie pamiętam jaka ilość kartofli przypada na pojedynczego człowieka. Mielonego trzeba będzie kupować chyba ćwierć kilo.
…a z nadmiaru ziemniaków w razie czego zrobi się stempelki. Nie wiem jeszcze, co można zrobić z nadmiarem chleba. Da się coś z tego, nie wiem… ulepić? Jakieś kurwa chlebowe ludki czy coś?

Dwa razy mniej szamponu, dwa razy mniej wacików, nawet dwa razy mnie papieru toaletowego. No, chyba, że sraczka Merdatego przejdzie na mnie. Albo znów się przeziębię. Wtedy papier się przyda. Albo jak już jebnę tego chlebowego ludka, to zrobię mu pelerynę ze srajtaśmy i całość podpalę na wycieraczce tej baby co się drze żebym nie srał psem.

33 lata i trzeba wszystkiego uczyć się na nowo. Od początku, od zera.

– dzień dobry, poproszę bułki kajzerki.
– ile sztuk?
– nie wiem.

Wszystko poprzewracało się do góry nogami. Nadal się przewraca. W zasadzie całość wygląda, jak nieustające dachowanie samochodu który wypadł z trasy. Z jednej strony szkoda wszystkiego gdy się tak gniecie, rwie na strzępy i rozpada. Jednak z drugiej strony zaczynam się przekonywać, że to był jedyny sposób na zatrzymanie auta pędzącego w stronę zerwanego mostu, przepaści, upadku w piekielną czeluść, na samo dno dupy wprost do kotła pełnego kipiącej sumy tego wszystkiego, czym człowiek nie powinien się stać w trakcie swojego życia.

Zakładam powoli na ryj kaganiec napiętego grafiku. Trening, praca, trening, praca, trening, nie wiem… trening i jeszcze trochę treningu, w międzyczasie liczne spotkania byśmy mogli z Najwspan… Z Nią załatwić wszystkie czekające na nas formalności, później może znów trening, byle nie marnotrawić czasu na rozważania takie jak dziś, jak teraz, jak ta notatka. Są w życiu rzeczy ważniejsze. Takie jak to, że jednak nie do końca od zera. Jest jedno takie coś. Albo nawet i dwa. Jedna chuda czarna koza i jeden zakurzony strach na wróble. Przekomiczny duet będący zaworem bezpieczeństwa, księgą rad i mądrości, czystą, idealną formą której być może nie należało nigdy zmieniać.
A może właśnie należało, by zmądrzeć trochę.

*****

Trzydzieści minut do wyjścia. Trzeba dopić kawę, spakować torbę, wysrać Merdatego i wsiąść w samochód.

*****

…i w jaki sposób niby chciałem zdobyć władzę nad wszechświatem, jeśli nie poradziłem sobie z jedną Babą?

*****

fota bezczelnie zerżnięta i ukradziona z http://miagioianellavita.blogspot.com/

*****
Domykając temat: nie drążcie proszę, nie szukajcie winnych, nie snujcie teorii. Trzymamy się jakoś w tym wszystkim razem z NzŻ, układamy powoli wszystko na nowo pomimo, że momentami bywa ciężko. Trzymajcie kciuki za nasz start. 

Możesz również polubić…

20 komentarzy

  1. Anonimowy pisze:

    🙁

  2. Agniecha pisze:

    No właśnie. No koment. i oby było lepiej.

  3. Aurora pisze:

    Nie tylko trzymam a wręcz zaciskam 😉

  4. izucha pisze:

    Nie no Wy, ja piernicze, taka zajebista parka no weź przestań, no kurcze no jak to ja nie mogę…

  5. Heretyczka;] pisze:

    a z nadmiaru ziemniaków można na drugi dzień zrobić kopytka. 😉 albo odsmażyć z kiełbachą i cebulą … a kajzerek 4 co trzeci dzień .

  6. kudlaty pisze:

    Raz na wozie, raz pod wozem, trzymaj sie….

  7. Magdawe pisze:

    E tam… Jakoś nie za bardzo się chce wierzyć…

  8. Julia K pisze:

    Nie wierzę….jakaś ściema

  9. Anonimowy pisze:

    cyt. "jedna chuda czarna koza" ……….

  10. Anonimowy pisze:

    Napisz to w końcu: "prima aprilis"
    Żart przeciągany zbyt długo przestaje być śmieszny.

  11. 30lat pisze:

    "odsmażyć z kiełbachą i cebulą"…

    Coś w moim stylu 🙂 Dzięki za pomysł.

  12. 30lat pisze:

    Niestety, to nie żart.

  13. Anonimowy pisze:

    O widzę, że nie tylko u mnie takie rzeczy się dzieją.
    Życzę powodzenia

  14. Unknown pisze:

    Jajka na boczku lub jajka w majonezie (tzn majonez na jajkach) do tego frytki z zamrazalnika robione w piekarniku, poza tym szybka kanapka w stylu "jak nie ucieka z lodowki to z kanapki tez nie". nie brzmi zbyt zdrowo ale ja zzocilem 25kg w 3 miesiace jedzac tylko to…tylko nie siedz w domu – wiecej treningow a najlepiej jakas dodatkowa praca koniecznie fizyczna co by sie troche wyrzyc. najlepiej charytatywnie skopac ogrodek wszystkim babciom na osiedlu. grunt to nie miec czasu na rozmyslania.

  15. Anonimowy pisze:

    Ale siem porobiło 🙁
    Mam nadzieję, że ten koniec będzie jednocześnie początkiem czegoś całkiem fajnego, jeśli nie za najbliższą chwilę, to przynajmniej za niedługo.
    A, co do nadmiaru pieczywa, to nieoceniony jest najzwyklejszy opiekacz do kanapek, który budżetu nie rujnuje a wyśmienicie reanimuje pieczywo wszelakie (byle nie spleśniałe).
    No i tak trochę wiosennie – ziemniaczki można podsmażyć, wbić na środek patelni jajo, żeby się zrobiło sadzone i pożreć wszystko popijając zsiadłym mlekiem (znam takich, którzy popijają maślanką albo kefirem). Bezmięsnie ale smacznie 🙂 Choć w sumie to wersja z kiełbaską i cebulą, a do tego jajo i zsiadłe mleko też brzmi pysznie.

  16. Anonimowy pisze:

    trudny temat , dawno mnie u ciebie na blogowisku nie było i coś mi nie pasowało,,,szukam i szukam jest , pierdolnęło ;/ no nic nie wy pierwsi i nie ostatni 😉 powodzenia

  17. Anonimowy pisze:

    Jesień taka głupia, czas taki głupi, ja taka głupia. Co zrobię? Odwiedzę blog 30 latka po długie przerwie. Jego teksty przywrócą mnie do życia, tak chociaż na weekend żeby go przetrwać, bo później praca, studia i jakoś zleci. No, ale nie.. Tym razem mi nie pomogłeś. Przeczytałam wszystko do tego momentu. Trzymaj się Chłopie 😉

  18. Myszka pisze:

    Podobno wszystko w życiu ma swój cel, choćby nie wiem jak bardzo nie dało się tego zrozumieć…… Trzymam kciuki za każdego z was

  19. Unknown pisze:

    Ten komentarz został usunięty przez autora.

  20. Anonimowy pisze:

    Wiem, ze po dlugim czasie do tego dotarlam, ale moze jeszcze nie za pozno, zeby razem to przewalkowac? Po prostu wyrzucic z systemu, o ile jeszcze cokolwiek zostalo.. Minelo sporo czasu.
    Co do chleba, to nawet ten bardziej suchy smakuje dobrze smazony w ciescie z maki, jajka odrobiny wody i soli. Tylko nie przypal..

    /mal 09-18-2015 (zostawilam wiadomosc na gg)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *